czwartek, 24 października 2013

Rozdział 3.

Dziewczyna się do mnie uśmiechnęła. Tak to musi być ona- pomyślałem.
- Luisa?!- zapytałem z pozytywnym zdziwieniem. Przytuliliśmy się na powitanie.
- No a kto inny!- odpowiedziała z olśniewającym uśmiechem.
- Ale kiedy wróciłaś? W ogóle : Jak? Gdzie? Kiedy?- zadałem masę pytań.
- Widzisz, mama się zgodziła żebyśmy zamieszkały z Danim.- odpowiedziała.
- No właśnie! Gdzie Julia?!- zapytałem.
Słysząc: " no jejciu.... dlaczego zawsze ,i się to zdarza", powiedziałem:
-Cofam pytanie.- śmiejąc się.
- Trzy,dwa,jeden.... Lui, chodź tu!- powiedzieliśmy wspólnie przedrzeźniając Julię, która powiedziała to w tym samym momencie. W dzieciństwie zawsze tak mówiła gdy coś się stało. Gdy już wyszły ze sklepiku na stadionie widać było, że Luisa niesie pełny kubek picia, a Julia pół kubka i ma mokrą koszulkę. Razem z Marią zaczęliśmy się śmiać.
-Julson!- krzyknąłem.
-Maicon!- odpowiedziała
Przytuliliśmy się. Potem w skupieniu oglądaliśmy trening.
-Właśnie....- zacząłem- Oto moja...- przerwałem,widząc, że dziewczyny tulą się do siebie.
-Ale to wy się znacie?- zapytałem zdziwiony.
- Od... wtedy gdy się spotkałyśmy w Londynie.-odpowiedziała Julia.
- A od ilu tu jesteście?- spytałem.
- Od miesiąca. Miesiąc temu przyjechałyśmy. - stwierdziła Luisa.
- Miesiąc?! I dopiero teraz się odzywacie?- powiedziałem z pretensjami.
-Oj nie złość się tak-powiedziała Juli- dopiero teraz miałyśmy okazję- dodała Lui.
Po treningu umówiliśmy się na następne spotkanie. Widać było, że dziewczyny się dogadują. Odprowadziłem Marię, na pożegnanie się pocałowaliśmy się. Po tym podążyłem do domu....
------------------------------------------------------------------------------------------------------
W tym rozdziale jest jeszcze nudno. Następne będą żywsze. Rozdział 5. będzie jak na razie najżywszy... ale to wkrótce. Aaa... bym zapomniał... ten wpis dedykuję wspaniałej Julii , która pomaga mi wybierać rozwiązania :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 2.

Otworzyłem drzwi od domu i krzyknąłem:
- Tato! Wróciłem!
- Super!- usłyszałem głos ojca z kuchni do której podążyłem.
- Co robisz? - zapytałem.
- Robię nam obiad. Dzisiaj będzie spaghetti.- powiedział ojciec z uśmiechem. Po czym zapytał:
- I jak było w szkole?
Co by tu odpowiedzieć pomyślałem. Hmmm..... przecież nie mogę powiedzieć, że było źle no bo wiadomo jaka reakcja.
- Super! - stwierdziłem.
-Poznałeś nowych znajomych? - dopytywał piłkarz Barcelony.
- Taaaaak..... Dostałem już pierwszą piątkę- powiedziałem śmiejąc się.
- Mama byłaby z Ciebie dumna! - powiedział ojciec głaszcząc mnie po głowie.
Po tych słowach zapadła cisza- ojciec się zamyślił a ja przypomniałem sobie o bójce w szkole.
- Gdzie Nuri?! - przerwałem ciszę pytaniem.
- Wyszła spotkać się z koleżanką. Będzie już za chwilkę.
Zerwałem się z kuchni, pobiegłem do pokoju i zacząłem odrabiać pracę domową. Na biurku leżało zdjęcie matki. Ona była taka piękna. Łza mi się w oku zakręciła. Zrobiłem zadanie domowe. W chwili zamknięcia zeszytu usłyszałem:
- Młody! Obiad na stole!- krzyknęła Nuria.
Poszedłem do kuchni.
- Hej Nuuuriii!- przywitałem się.
- Hej księciu! Jak tam pierwszy dzień?- zapytała.
- A super!- odpowiedziałem.
- Maicon! Bym zapomniał.- wrzasnął Xavi.
- Hmmm?- zapytałem ze zdziwieniem.
- Bądź dzisiaj na naszym treningu na 17. Ktoś będzie na Ciebie czekał.- rzekł ojciec.
-Ok!- przyjąłem z radością. Może iść ze mną Maria?- spytałem
- Myślę, że tak.
Po obiedzie wziąłem telefon. Zadzwoniłem do Marii. Usłyszałem jej cudowny głos.
- Cześć kochanie! O co chodzi?- spytała.
- Hej! Słuchaj słoneczko... co robisz ok.17? - zapytałem.
- A nic. Dzisiaj nic nie robię.- odpowiedziała.
- To dobrze! Spotkajmy się na treningu zespołu.- powiedziałem
- Tak! Dawno się nie widzieliśmy! Będę na pewno!- powiedziała z entuzjazmem.
Ubrałem jeansy i koszulkę taty. Włożyłem moje ulubione trampki- convers'y i wyszedłem. Spotkaliśmy się pod stadionem. Byłem ok. 10 m od Marii. Ona podbiegła i rzuciła mi się na szyje. Pocałowaliśmy się.
- Wejdźmy na trybunę.- powiedziała.
- Oczywiście!- odpowiedziałem
Weszliśmy na trybunę i ujrzałem kto tam siedział. Na początku nie wierzyłem ale potem wiedziałem, że to musi być ten ktoś.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ufff.... Macie moje wypociny. Lałem wodę- kompletny brak pomysłu. Kiedy będzie następny.... Nie wiem. Cały czas nic mi nie przychodzi do głowy.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)   
Ten wpis dedykuję Hani oraz Lui . Pozdrawiam :)