- Luisa?!- zapytałem z pozytywnym zdziwieniem. Przytuliliśmy się na powitanie.
- No a kto inny!- odpowiedziała z olśniewającym uśmiechem.
- Ale kiedy wróciłaś? W ogóle : Jak? Gdzie? Kiedy?- zadałem masę pytań.
- Widzisz, mama się zgodziła żebyśmy zamieszkały z Danim.- odpowiedziała.
- No właśnie! Gdzie Julia?!- zapytałem.
Słysząc: " no jejciu.... dlaczego zawsze ,i się to zdarza", powiedziałem:
-Cofam pytanie.- śmiejąc się.
- Trzy,dwa,jeden.... Lui, chodź tu!- powiedzieliśmy wspólnie przedrzeźniając Julię, która powiedziała to w tym samym momencie. W dzieciństwie zawsze tak mówiła gdy coś się stało. Gdy już wyszły ze sklepiku na stadionie widać było, że Luisa niesie pełny kubek picia, a Julia pół kubka i ma mokrą koszulkę. Razem z Marią zaczęliśmy się śmiać.
-Julson!- krzyknąłem.
-Maicon!- odpowiedziałaPrzytuliliśmy się. Potem w skupieniu oglądaliśmy trening.
-Właśnie....- zacząłem- Oto moja...- przerwałem,widząc, że dziewczyny tulą się do siebie.
-Ale to wy się znacie?- zapytałem zdziwiony.
- Od... wtedy gdy się spotkałyśmy w Londynie.-odpowiedziała Julia.
- A od ilu tu jesteście?- spytałem.
- Od miesiąca. Miesiąc temu przyjechałyśmy. - stwierdziła Luisa.
- Miesiąc?! I dopiero teraz się odzywacie?- powiedziałem z pretensjami.
-Oj nie złość się tak-powiedziała Juli- dopiero teraz miałyśmy okazję- dodała Lui.
Po treningu umówiliśmy się na następne spotkanie. Widać było, że dziewczyny się dogadują. Odprowadziłem Marię, na pożegnanie się pocałowaliśmy się. Po tym podążyłem do domu....
------------------------------------------------------------------------------------------------------
W tym rozdziale jest jeszcze nudno. Następne będą żywsze. Rozdział 5. będzie jak na razie najżywszy... ale to wkrótce. Aaa... bym zapomniał... ten wpis dedykuję wspaniałej Julii , która pomaga mi wybierać rozwiązania :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)
