niedziela, 13 października 2013

Rozdział 2.

Otworzyłem drzwi od domu i krzyknąłem:
- Tato! Wróciłem!
- Super!- usłyszałem głos ojca z kuchni do której podążyłem.
- Co robisz? - zapytałem.
- Robię nam obiad. Dzisiaj będzie spaghetti.- powiedział ojciec z uśmiechem. Po czym zapytał:
- I jak było w szkole?
Co by tu odpowiedzieć pomyślałem. Hmmm..... przecież nie mogę powiedzieć, że było źle no bo wiadomo jaka reakcja.
- Super! - stwierdziłem.
-Poznałeś nowych znajomych? - dopytywał piłkarz Barcelony.
- Taaaaak..... Dostałem już pierwszą piątkę- powiedziałem śmiejąc się.
- Mama byłaby z Ciebie dumna! - powiedział ojciec głaszcząc mnie po głowie.
Po tych słowach zapadła cisza- ojciec się zamyślił a ja przypomniałem sobie o bójce w szkole.
- Gdzie Nuri?! - przerwałem ciszę pytaniem.
- Wyszła spotkać się z koleżanką. Będzie już za chwilkę.
Zerwałem się z kuchni, pobiegłem do pokoju i zacząłem odrabiać pracę domową. Na biurku leżało zdjęcie matki. Ona była taka piękna. Łza mi się w oku zakręciła. Zrobiłem zadanie domowe. W chwili zamknięcia zeszytu usłyszałem:
- Młody! Obiad na stole!- krzyknęła Nuria.
Poszedłem do kuchni.
- Hej Nuuuriii!- przywitałem się.
- Hej księciu! Jak tam pierwszy dzień?- zapytała.
- A super!- odpowiedziałem.
- Maicon! Bym zapomniał.- wrzasnął Xavi.
- Hmmm?- zapytałem ze zdziwieniem.
- Bądź dzisiaj na naszym treningu na 17. Ktoś będzie na Ciebie czekał.- rzekł ojciec.
-Ok!- przyjąłem z radością. Może iść ze mną Maria?- spytałem
- Myślę, że tak.
Po obiedzie wziąłem telefon. Zadzwoniłem do Marii. Usłyszałem jej cudowny głos.
- Cześć kochanie! O co chodzi?- spytała.
- Hej! Słuchaj słoneczko... co robisz ok.17? - zapytałem.
- A nic. Dzisiaj nic nie robię.- odpowiedziała.
- To dobrze! Spotkajmy się na treningu zespołu.- powiedziałem
- Tak! Dawno się nie widzieliśmy! Będę na pewno!- powiedziała z entuzjazmem.
Ubrałem jeansy i koszulkę taty. Włożyłem moje ulubione trampki- convers'y i wyszedłem. Spotkaliśmy się pod stadionem. Byłem ok. 10 m od Marii. Ona podbiegła i rzuciła mi się na szyje. Pocałowaliśmy się.
- Wejdźmy na trybunę.- powiedziała.
- Oczywiście!- odpowiedziałem
Weszliśmy na trybunę i ujrzałem kto tam siedział. Na początku nie wierzyłem ale potem wiedziałem, że to musi być ten ktoś.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ufff.... Macie moje wypociny. Lałem wodę- kompletny brak pomysłu. Kiedy będzie następny.... Nie wiem. Cały czas nic mi nie przychodzi do głowy.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)   
Ten wpis dedykuję Hani oraz Lui . Pozdrawiam :)

6 komentarzy:

  1. Zajebisty rozdział i czekam na kolejny! *,* I dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały *o* Chociaż widać ,że brak pomysłów , strasznie to przedłużasz , opisujesz wszystko dokładnie ,ale to lubię ;D życzę weny na kolejne rozdziały i czekam na nexta ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie brak. Sam wiem że to wszystko jest za długie. Muszę zacząć to streszczać. Dzięki, problem w tym, że mniej więcej wiem co będzie w dalszych rozdziałach, a co ma być w tych to nw....

      Usuń
  3. czekaj, zgaduję, że to będzie Carmen! :33 cudny <33 czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczyna sie rozkrecac :)))) i pamietaj twoj blog jest swietny. Dziekuje ze postanowiles go kontynuowac <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieźle :3 Nie wiem dlaczego tak na niego narzekasz :D

    OdpowiedzUsuń