piątek, 27 września 2013

Rozdział 1.

Tak byłem podekscytowany z pierwszego dnia w szkole, że nawet nie pamiętam jak szybko mi droga minęła. Gdy tylko wkroczyłem na teren szkoły byłem skazywany palcami. Nie zwracałem na to uwagi. Poszedłem zobaczyć gdzie mamy pierwszą lekcję.Zadzwonił dzwonek więc ruszyłem w stronę klasy. Zająłem wolną ławkę w klasie i czekałem cierpliwie na panią. Pani właśnie dotarła do klasy.
- Dzień dobry!- powiedziała pani z uśmiechem.
- Dzieeeń dooobryyy!- odpowiedziała klasa.
- Słuchajcie dzieci, mamy nowego ucznia w klasie... Maicon wyjdź na środek i przedstaw się. - Poprosiła pani.
- Cześć wszystkim! Nazywam się Maicon Hernan.... - zacząłem mówić ale przerwano mi
- Ohoho! Już się chwali nazwiskiem!- powiedział Pablo.
Klasa zaczęła się śmiać. Pani w międzyczasie poprosiła żebym usiadł.
- Wyborny żart...- szepnąłem pod nosem zażenowany.
Lekcja minęła szybko. Skoro była przerwa to poszedłem jak większość na boisko. Chciałem zagrać z chłopakami w piłkę.
- Ty z nami nie grasz.- stwierdził Pablo. Jego " banda" kiwała głową.
- A co, boisz się, że okaże sie lepszy od Ciebie?- nie chciałem tego mówić ale wymsknęło mi się pod wpływem emocji.
- Ty... Ty niby lepszy ode mnie? Pfff.... na pewno nie! Po prostu nie grasz i tyle.
Opuściłem boisko, wyciągnąłem swoją piłkę i zacząłem kopać.
W pewnym momencie straciłem kontrolę nad piłką i piłka pofrunęła i uderzyła pewną dziewczynę. szybko do niej podbiegłem.
- Nic Ci się nie stało?!- zapytałem troskliwie.
- Nie!- odpowiedziała dziewczyna z lekkimi pretensjami.
- Przepraszam... nie chciałem - odpowiedziałem ze skruchą.
- Echhh.... nic się nie stało. - odpowiedziała.
W ramach przeprosin pocałowałem ją w rękę.
- Nazywam się Maicon Hernandez. A Ty?...- zapytałem
- Carmen... Carmen Cortez.- powiedziała.
- Carmen... Ładne imię pasujące do ładnej dziewczyny- powiedziałem
- Dziękuję- odpowiedziała Carmen, uśmiechając się i można było zauważyć, że się zarumieniła.
W tym momencie zadzwonił dzwonek.
Minęła kolejna nudna lekcja. Zauważyłem, że na przerwie Pablo i jego " banda"- 3 innych chłopaków zaczęli zaczepiać Carmen. Podbiegłem tam.
- Zostawcie ją! - krzyknąłem.
- Oooo! Rycerz się znalazł?- odpowiedział Pablo.
- Nie. Ale po co ją zaczepiacie? - zapytałem
- Bo tak nam się podoba.- powiedział jeden z kolegów Pabla.
- No to znajdźcie sobie inne zajęcie. - powiedziałem
- Ty idź lepiej się poskarż mamie... A nie przepraszam, zapomniałem, że jej nie masz- powiedział Pablo śmiejąc się z kolegami.
- Nie masz prawa obrażać mojej mamy!- krzyknąłem, lekko go popychając.
- A co mi zrobisz? - powiedział Pablo
Już się zamachnąłem ale w tym momencie przyszła pani. Oczywiście Pablo i jego koledzy udawali niewiniątka. Po tym jak pani odeszła zostałem skopany. Podniosłem się z tak dużą nienawiścią, że byłem w stanie wszystko zrobić. Zobaczyłem, że podeszła do mnie Carmen.
- No i po co Ci było mnie bronić? - zapytała.
- A miałem Cię zostawić? - zapytałem zdziwiony.
 - Tak, lepiej by było dla Ciebie. Pamiętaj lepiej z nimi nie zadzierać!- powiedziała dziewczyna.
- Ale dla Ciebie by nie było lepiej. Doprawdy? Nikt mi nie będzie mówił, a w szczególności oni co mam robić.
- Dobra, chodź już. Skończyły się lekcję. Możemy iść- powiedziała.
- No to chodźmy. - odpowiedziałem z uśmiechem
Okazało się, że jej dom jest trochę dalej od mojego. w niektórych momentach robiło się niezręcznie ale raczej szybko zleciała droga. Pożegnałem się z dziewczyną i kierowałem się w stronę drzwi domu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to pierwszy rozdział już jest. Trochę nudny bo nic się w nim nie dzieje. Postaram się w kolejnych żeby było lepiej. Skoro czytasz to KOMENTUJ! :D

środa, 25 września 2013

Prolog :)

Ocknąłem się. Nie wiedziałem która godzina. Lekko otwierając oczy spojrzałem na zegarek: była dopiero 4:12 w nocy a ja już byłem bardzo podniecony: za kilka godzin się obudzę i wreszcie będę mógł iść do normalnej szkoły"- pomyślałem. Nawet nie pamiętam w jakim czasie zasnąłem.
- Maaaaicooon!!! Wstawaj! Już czas!- zawołał ojciec z dołu.
Niby się już przebudziłem ale nie chciało się mi wstawać. Czułem, że ojciec smaży naleśniki na śniadanie.
-Maicon!- usłyszałem ponownie.
-Chwilka tatuś... jeszcze tylko 5 minut- odpowiedziałem.
Usłyszałem kroki: najpierw ktoś wszedł po schodach a potem do mojego pokoju.
Poczułem... tak to jest to.... mój ulubiony koktajl z truskawek. Zerwałem się z łóżka.Ojciec stał uśmiechnięty.
-Maicon, to Twój wielki dzień! Wreszcie pójdziesz do szkoły!- rzekł ojciec
-Wiem tato. Jestem bardzo szczęśliwy- odpowiedziałem z uśmiechem.
- Chodź na dół, przygotowałem naleśniki.- powiedział
- Już idę. Tylko w co się ubrać...
Ubrałem jeansy oraz koszulkę taty z Barcelony. Zbiegłem na dół. Zobaczyłem Nurię.
- Cześć Nuri!- zawołałem
- Hej księciu! Wyspałeś się?- zapytała żona ojca.
- Tak i to bardzo!- odpowiedziałem.
- Zjedzcie śniadanie bo wam wystygnie.- powiedział tatuś
- Już, Xavier spokojnie....- odpowiedziała Nuria
Dopiero co zjadłem śniadanie, a ojciec:
-Maicon, idź już bo się spóźnisz!
 - Już idę!- krzyknąłem
Założyłem plecak, wziąłem plecak oraz piłkę. Spojrzałem na telefon. Dostałem sms'a od Marii: " Powodzenia w pierwszym dniu! :* Kocham Cię! <3 "
Od razu zrobiło mi się miło. Pożegnałem sie z Nurią i ojcem i wyszedłem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to prolog już jest! Wkrótce pojawi się oprawa graficzna oraz kolejne rozdziały :D
Mam nadzieję że wam się spodoba :) Komentarze mile widziane :))