poniedziałek, 11 listopada 2013

Rozdział 4.

Gdy wracałem już do domu na ławce zobaczyłem Carmen. Kiedy do niej podszedłem zauważyłem, że płacze. Usiadłem obok i z troską spytałem:
- Co się stało?
- O! Maicon...- zdziwiła się- Nic,nic!
- Jak to nic, przecież widzę
- Chłopak ze mną zerwał dla innej- powiedziała z płaczem.
- Ech... po prostu nie był Ciebie wart- posieszałem.
W tym momencie się do mnie przytuliła i mocno ścisnęła. Głaskałem ją po głowie. Następnie odprowadziłem ją do domu. Na pożegnanie przytuliłem ją i powiedziałem:
- Nie ma co płakać. Po prostu to zwykła świnia.
Dostałem buziaka w policzek. Na chwilę osłupiałem, a potem udałem się w dalszą drogę do domu.

 *** oczami Carmen***
Jak on mógł mi to zrobić? Dla innej mnie zostawił...
- Co się stało?- ktoś zapytał
Ojej, jak się przestraszyłam. Odsłaniając oczy zobaczyłam, że to Maicon. Ciekawe czego chce... Udawałam, że nic się nie dzieje. Nie uwierzył mi. Nie chciałam mu mówić ale coś mnie do tego zmusiło. Nagle coś mnie do niego pociągnęło i przytuliłam się mocno do niego- W jego ramionach było mi tak dobrze. Zaraz.... Ogarnij się. Carmen co z Tobą? Dopiero chłopak Cię rzucił a Ty nie czujesz aż takiego smutku. Coś nie tak... Ucieszyłam się, że odprowadzi mnie do domu. Na pożegnania dałam mu buziaka. Myślałam, że to rozpieszczony dzieciak a to bardzo fajny chłopak.
* Maicon *
Cały czas myślałem o tych dzisiejszych wydarzeniach. O spotkania Julii i Luisy, a przede wszystkim o Carmen. Ejj, ale Ty masz Marię. Ale Carmen jest jakaś wyjątkowa. Ech... nie mogłem już o tym wszystkim myśleć.
- Jak tam minął dzień?- spytał podczas kolacji ojciec.
- A dobrze. Bardzo się cieszę, że spotkałem Lui i Julię.- odpowiedziałem- Tato...- zacząłem- czy mógłbym zaprosić kilka osób na nocowanie?- zapytałem
- A kto to by był?- zaciekawił się ojciec.
- No Maria...- chciałem wymieniać dalej ale mi przerwano
- Uhuhuhu! No nie wiem, nie wiem...
- No proszę!
- Pozwól mu Xavier- wtrąciła Nuria- my sobie gdzieś wyjdziemy i się zabawimy.
- No a kto by się wami opiekował- zapytał pomocnik FCB
- Cristian z Loreną się zgodzą!- wykrzyknąłem
- Niech będzie...- odpowiedział.
- Tak!!!- krzyknąłem- dziękuje tato.
Po kolacji nawet nie wiem kiedy zasnąłem bo dalej o tym wszystkim myślałem.
------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział nudny. Napisany na siłę. Wymusiła to ta oto osoba i jej dedykuję ten rozdział.
CZYTASZ= KOMENTUJESZ
Nw kiedy będzie następny. Pozdro :)

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 3.

Dziewczyna się do mnie uśmiechnęła. Tak to musi być ona- pomyślałem.
- Luisa?!- zapytałem z pozytywnym zdziwieniem. Przytuliliśmy się na powitanie.
- No a kto inny!- odpowiedziała z olśniewającym uśmiechem.
- Ale kiedy wróciłaś? W ogóle : Jak? Gdzie? Kiedy?- zadałem masę pytań.
- Widzisz, mama się zgodziła żebyśmy zamieszkały z Danim.- odpowiedziała.
- No właśnie! Gdzie Julia?!- zapytałem.
Słysząc: " no jejciu.... dlaczego zawsze ,i się to zdarza", powiedziałem:
-Cofam pytanie.- śmiejąc się.
- Trzy,dwa,jeden.... Lui, chodź tu!- powiedzieliśmy wspólnie przedrzeźniając Julię, która powiedziała to w tym samym momencie. W dzieciństwie zawsze tak mówiła gdy coś się stało. Gdy już wyszły ze sklepiku na stadionie widać było, że Luisa niesie pełny kubek picia, a Julia pół kubka i ma mokrą koszulkę. Razem z Marią zaczęliśmy się śmiać.
-Julson!- krzyknąłem.
-Maicon!- odpowiedziała
Przytuliliśmy się. Potem w skupieniu oglądaliśmy trening.
-Właśnie....- zacząłem- Oto moja...- przerwałem,widząc, że dziewczyny tulą się do siebie.
-Ale to wy się znacie?- zapytałem zdziwiony.
- Od... wtedy gdy się spotkałyśmy w Londynie.-odpowiedziała Julia.
- A od ilu tu jesteście?- spytałem.
- Od miesiąca. Miesiąc temu przyjechałyśmy. - stwierdziła Luisa.
- Miesiąc?! I dopiero teraz się odzywacie?- powiedziałem z pretensjami.
-Oj nie złość się tak-powiedziała Juli- dopiero teraz miałyśmy okazję- dodała Lui.
Po treningu umówiliśmy się na następne spotkanie. Widać było, że dziewczyny się dogadują. Odprowadziłem Marię, na pożegnanie się pocałowaliśmy się. Po tym podążyłem do domu....
------------------------------------------------------------------------------------------------------
W tym rozdziale jest jeszcze nudno. Następne będą żywsze. Rozdział 5. będzie jak na razie najżywszy... ale to wkrótce. Aaa... bym zapomniał... ten wpis dedykuję wspaniałej Julii , która pomaga mi wybierać rozwiązania :)
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)

niedziela, 13 października 2013

Rozdział 2.

Otworzyłem drzwi od domu i krzyknąłem:
- Tato! Wróciłem!
- Super!- usłyszałem głos ojca z kuchni do której podążyłem.
- Co robisz? - zapytałem.
- Robię nam obiad. Dzisiaj będzie spaghetti.- powiedział ojciec z uśmiechem. Po czym zapytał:
- I jak było w szkole?
Co by tu odpowiedzieć pomyślałem. Hmmm..... przecież nie mogę powiedzieć, że było źle no bo wiadomo jaka reakcja.
- Super! - stwierdziłem.
-Poznałeś nowych znajomych? - dopytywał piłkarz Barcelony.
- Taaaaak..... Dostałem już pierwszą piątkę- powiedziałem śmiejąc się.
- Mama byłaby z Ciebie dumna! - powiedział ojciec głaszcząc mnie po głowie.
Po tych słowach zapadła cisza- ojciec się zamyślił a ja przypomniałem sobie o bójce w szkole.
- Gdzie Nuri?! - przerwałem ciszę pytaniem.
- Wyszła spotkać się z koleżanką. Będzie już za chwilkę.
Zerwałem się z kuchni, pobiegłem do pokoju i zacząłem odrabiać pracę domową. Na biurku leżało zdjęcie matki. Ona była taka piękna. Łza mi się w oku zakręciła. Zrobiłem zadanie domowe. W chwili zamknięcia zeszytu usłyszałem:
- Młody! Obiad na stole!- krzyknęła Nuria.
Poszedłem do kuchni.
- Hej Nuuuriii!- przywitałem się.
- Hej księciu! Jak tam pierwszy dzień?- zapytała.
- A super!- odpowiedziałem.
- Maicon! Bym zapomniał.- wrzasnął Xavi.
- Hmmm?- zapytałem ze zdziwieniem.
- Bądź dzisiaj na naszym treningu na 17. Ktoś będzie na Ciebie czekał.- rzekł ojciec.
-Ok!- przyjąłem z radością. Może iść ze mną Maria?- spytałem
- Myślę, że tak.
Po obiedzie wziąłem telefon. Zadzwoniłem do Marii. Usłyszałem jej cudowny głos.
- Cześć kochanie! O co chodzi?- spytała.
- Hej! Słuchaj słoneczko... co robisz ok.17? - zapytałem.
- A nic. Dzisiaj nic nie robię.- odpowiedziała.
- To dobrze! Spotkajmy się na treningu zespołu.- powiedziałem
- Tak! Dawno się nie widzieliśmy! Będę na pewno!- powiedziała z entuzjazmem.
Ubrałem jeansy i koszulkę taty. Włożyłem moje ulubione trampki- convers'y i wyszedłem. Spotkaliśmy się pod stadionem. Byłem ok. 10 m od Marii. Ona podbiegła i rzuciła mi się na szyje. Pocałowaliśmy się.
- Wejdźmy na trybunę.- powiedziała.
- Oczywiście!- odpowiedziałem
Weszliśmy na trybunę i ujrzałem kto tam siedział. Na początku nie wierzyłem ale potem wiedziałem, że to musi być ten ktoś.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Ufff.... Macie moje wypociny. Lałem wodę- kompletny brak pomysłu. Kiedy będzie następny.... Nie wiem. Cały czas nic mi nie przychodzi do głowy.
CZYTASZ=KOMENTUJESZ :)   
Ten wpis dedykuję Hani oraz Lui . Pozdrawiam :)

piątek, 27 września 2013

Rozdział 1.

Tak byłem podekscytowany z pierwszego dnia w szkole, że nawet nie pamiętam jak szybko mi droga minęła. Gdy tylko wkroczyłem na teren szkoły byłem skazywany palcami. Nie zwracałem na to uwagi. Poszedłem zobaczyć gdzie mamy pierwszą lekcję.Zadzwonił dzwonek więc ruszyłem w stronę klasy. Zająłem wolną ławkę w klasie i czekałem cierpliwie na panią. Pani właśnie dotarła do klasy.
- Dzień dobry!- powiedziała pani z uśmiechem.
- Dzieeeń dooobryyy!- odpowiedziała klasa.
- Słuchajcie dzieci, mamy nowego ucznia w klasie... Maicon wyjdź na środek i przedstaw się. - Poprosiła pani.
- Cześć wszystkim! Nazywam się Maicon Hernan.... - zacząłem mówić ale przerwano mi
- Ohoho! Już się chwali nazwiskiem!- powiedział Pablo.
Klasa zaczęła się śmiać. Pani w międzyczasie poprosiła żebym usiadł.
- Wyborny żart...- szepnąłem pod nosem zażenowany.
Lekcja minęła szybko. Skoro była przerwa to poszedłem jak większość na boisko. Chciałem zagrać z chłopakami w piłkę.
- Ty z nami nie grasz.- stwierdził Pablo. Jego " banda" kiwała głową.
- A co, boisz się, że okaże sie lepszy od Ciebie?- nie chciałem tego mówić ale wymsknęło mi się pod wpływem emocji.
- Ty... Ty niby lepszy ode mnie? Pfff.... na pewno nie! Po prostu nie grasz i tyle.
Opuściłem boisko, wyciągnąłem swoją piłkę i zacząłem kopać.
W pewnym momencie straciłem kontrolę nad piłką i piłka pofrunęła i uderzyła pewną dziewczynę. szybko do niej podbiegłem.
- Nic Ci się nie stało?!- zapytałem troskliwie.
- Nie!- odpowiedziała dziewczyna z lekkimi pretensjami.
- Przepraszam... nie chciałem - odpowiedziałem ze skruchą.
- Echhh.... nic się nie stało. - odpowiedziała.
W ramach przeprosin pocałowałem ją w rękę.
- Nazywam się Maicon Hernandez. A Ty?...- zapytałem
- Carmen... Carmen Cortez.- powiedziała.
- Carmen... Ładne imię pasujące do ładnej dziewczyny- powiedziałem
- Dziękuję- odpowiedziała Carmen, uśmiechając się i można było zauważyć, że się zarumieniła.
W tym momencie zadzwonił dzwonek.
Minęła kolejna nudna lekcja. Zauważyłem, że na przerwie Pablo i jego " banda"- 3 innych chłopaków zaczęli zaczepiać Carmen. Podbiegłem tam.
- Zostawcie ją! - krzyknąłem.
- Oooo! Rycerz się znalazł?- odpowiedział Pablo.
- Nie. Ale po co ją zaczepiacie? - zapytałem
- Bo tak nam się podoba.- powiedział jeden z kolegów Pabla.
- No to znajdźcie sobie inne zajęcie. - powiedziałem
- Ty idź lepiej się poskarż mamie... A nie przepraszam, zapomniałem, że jej nie masz- powiedział Pablo śmiejąc się z kolegami.
- Nie masz prawa obrażać mojej mamy!- krzyknąłem, lekko go popychając.
- A co mi zrobisz? - powiedział Pablo
Już się zamachnąłem ale w tym momencie przyszła pani. Oczywiście Pablo i jego koledzy udawali niewiniątka. Po tym jak pani odeszła zostałem skopany. Podniosłem się z tak dużą nienawiścią, że byłem w stanie wszystko zrobić. Zobaczyłem, że podeszła do mnie Carmen.
- No i po co Ci było mnie bronić? - zapytała.
- A miałem Cię zostawić? - zapytałem zdziwiony.
 - Tak, lepiej by było dla Ciebie. Pamiętaj lepiej z nimi nie zadzierać!- powiedziała dziewczyna.
- Ale dla Ciebie by nie było lepiej. Doprawdy? Nikt mi nie będzie mówił, a w szczególności oni co mam robić.
- Dobra, chodź już. Skończyły się lekcję. Możemy iść- powiedziała.
- No to chodźmy. - odpowiedziałem z uśmiechem
Okazało się, że jej dom jest trochę dalej od mojego. w niektórych momentach robiło się niezręcznie ale raczej szybko zleciała droga. Pożegnałem się z dziewczyną i kierowałem się w stronę drzwi domu.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to pierwszy rozdział już jest. Trochę nudny bo nic się w nim nie dzieje. Postaram się w kolejnych żeby było lepiej. Skoro czytasz to KOMENTUJ! :D

środa, 25 września 2013

Prolog :)

Ocknąłem się. Nie wiedziałem która godzina. Lekko otwierając oczy spojrzałem na zegarek: była dopiero 4:12 w nocy a ja już byłem bardzo podniecony: za kilka godzin się obudzę i wreszcie będę mógł iść do normalnej szkoły"- pomyślałem. Nawet nie pamiętam w jakim czasie zasnąłem.
- Maaaaicooon!!! Wstawaj! Już czas!- zawołał ojciec z dołu.
Niby się już przebudziłem ale nie chciało się mi wstawać. Czułem, że ojciec smaży naleśniki na śniadanie.
-Maicon!- usłyszałem ponownie.
-Chwilka tatuś... jeszcze tylko 5 minut- odpowiedziałem.
Usłyszałem kroki: najpierw ktoś wszedł po schodach a potem do mojego pokoju.
Poczułem... tak to jest to.... mój ulubiony koktajl z truskawek. Zerwałem się z łóżka.Ojciec stał uśmiechnięty.
-Maicon, to Twój wielki dzień! Wreszcie pójdziesz do szkoły!- rzekł ojciec
-Wiem tato. Jestem bardzo szczęśliwy- odpowiedziałem z uśmiechem.
- Chodź na dół, przygotowałem naleśniki.- powiedział
- Już idę. Tylko w co się ubrać...
Ubrałem jeansy oraz koszulkę taty z Barcelony. Zbiegłem na dół. Zobaczyłem Nurię.
- Cześć Nuri!- zawołałem
- Hej księciu! Wyspałeś się?- zapytała żona ojca.
- Tak i to bardzo!- odpowiedziałem.
- Zjedzcie śniadanie bo wam wystygnie.- powiedział tatuś
- Już, Xavier spokojnie....- odpowiedziała Nuria
Dopiero co zjadłem śniadanie, a ojciec:
-Maicon, idź już bo się spóźnisz!
 - Już idę!- krzyknąłem
Założyłem plecak, wziąłem plecak oraz piłkę. Spojrzałem na telefon. Dostałem sms'a od Marii: " Powodzenia w pierwszym dniu! :* Kocham Cię! <3 "
Od razu zrobiło mi się miło. Pożegnałem sie z Nurią i ojcem i wyszedłem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
No to prolog już jest! Wkrótce pojawi się oprawa graficzna oraz kolejne rozdziały :D
Mam nadzieję że wam się spodoba :) Komentarze mile widziane :))